Po spokojnym i słonecznym poranku spędzonym w domu pojechałyśmy do Montepulciano. Po drodze zajrzałyśmy jeszcze do urokliwego kościoła San Bagio, który mieści się poniżej miasteczka. Jak zwykle na początek udałyśmy się do św. Agnieszki pomodlić się za imienniczkę, a potem ruszyłyśmy przez główną bramę uliczką w górę. Było tu już znacznie więcej turystów niż miałyśmy okazję spotkać w ostatnim czasie; było też dużo sklepów ze skórzanymi wyrobami, produktami regionalnymi, pamiątkami etc. Zaczęło też mocno wiać. Krążyłyśmy uliczkami i wychodziłyśmy na coraz to nowe punkty widokowe, a było na co popatrzeć, bo pejzaż toskańskich winnic i pól na wzgórzach mienił się różnymi odcieniami zieleni skąpanymi w rzadko ostatnio widzianym słońcu. Na koniec udałyśmy się do kafejki z tradycjami na pyszną kawę i ciasta. W akcji było tiramisu, minionki i migdałowa torta della nonna. Pyszności! Wracałyśmy do komu podziwiając przepiękny zachód słońca. Czy to oznacza dobrą pogodę na jutro - nasz ostatni dz