Przejdź do głównej zawartości

Posty

Montepulciano

Po spokojnym i słonecznym poranku spędzonym w domu pojechałyśmy do Montepulciano. Po drodze zajrzałyśmy jeszcze do urokliwego kościoła San Bagio, który mieści się poniżej miasteczka. Jak zwykle na początek udałyśmy się do św. Agnieszki pomodlić się za imienniczkę, a potem ruszyłyśmy przez główną bramę uliczką w górę. Było tu już znacznie więcej turystów niż miałyśmy okazję spotkać w ostatnim czasie; było też dużo sklepów ze skórzanymi wyrobami, produktami regionalnymi, pamiątkami etc. Zaczęło też mocno wiać. Krążyłyśmy uliczkami i wychodziłyśmy na coraz to nowe punkty widokowe, a było na co popatrzeć, bo pejzaż toskańskich winnic i pól na wzgórzach mienił się różnymi odcieniami zieleni skąpanymi w rzadko ostatnio widzianym słońcu. Na koniec udałyśmy się do kafejki z tradycjami na pyszną kawę i ciasta. W akcji było tiramisu, minionki i migdałowa torta della nonna. Pyszności! Wracałyśmy do komu podziwiając przepiękny zachód słońca. Czy to oznacza dobrą pogodę na jutro - nasz ostatni dz

Poranek w Spedaletto

Czwartkowy poranek spędziłyśmy w domu i okolicy. Nasze dwie dzielne gladiatorki - Krysia i Małgosia udały się pieszo do Pienzy. Wędrowały ok 10 km malowniczą białą drogą wśród pól. Pozostałe kobietki postanowiły zorganizować sesję zdjęciową w alei cyprysowej i zobaczyć - wreszcie! - "nasz" zamek w Spedaletto. Po obiedzie (makaron ze szparagami) planujemy wybrać się do Montepulciano.

Chiusi

Z Monticchiello pojechałyśmy do Chiusi. Zwiedzanie zaczęłyśmy do zakupów :) w COOP, bo jedzonko jest najważniejsze. Tak mówią Włosi i tego się trzymamy. Potem ruszyłyśmy do starego centrum. Miasteczko jest już większe niż te, które zwiedzałyśmy ostatnio i bardziej żywe - są tu już sklepy, banki, fryzjer etc. i widać więcej krążących ludzi. Jak i w innych miejscach, spotkałyśmy ciekawskiego kota, który nas kawałek oprowadzał. Ten był dodatkowo kotem o mocnych nerwach, bo bez mrugnięcia okiem usiadł na środku jezdni, zablokował ruch i wytrzymał pojedynek z samochodem. Gdy samochód odjechał bokiem, kot spokojnie i z gracją ruszył w dalszą drogę. Z Chiusi uciekałyśmy w szybkim tempie, bo zaczęło padać.

Monticchiello

W środowe popołudnie wybrałyśmy się do oddalonego o 6 km Monticchiello. Jadąc tam znalazłyśmy się w samym sercu słynnej Val d'Orcia. Piękne widoki rekompensowały niską temperaturę i prawie zapomniałyśmy, że mamy na sobie dżinsy, bluzy i kurtki. Maleńkie Monticchiello jest niezwykle urokliwe i prawie bez turystów. W środku miasteczka znajduje się zaskakująco duży i oczywiście stary kościół z pięknymi freskami i obowiązkowo truposzem w ołtarzu ;) Mama wypatrzyła też fragment odrestaurowanej starej ikony. Takie perełki można znaleźć w tych mikromieścinach. Imponuje nam też, że na każdym centymetrze kwadratowym ustawiają donice z kwiatami. Wygląda to cudnie i też, jak stwierdziła Krysia, wprowadza życie do starych murów. Ale to cud, że donice nie spadają nikomu na głowę z wąskich parapetów. A może spadają?? Pierwszych kilka zdjęć jest ze wschodu słońca w naszym domu. Widok z naszego okna.

Siena by Danuta

Kilka zdjęć Mamy z wtorkowej wycieczki do Sieny

Windows toskański

Po leniwym przedpołudniu spędzonym nad basenem kobietki wybrały się do Sieny, a ja na spacer po okolicy. Chciałam poczuć klimat strade bianche, a wyszedł toskański windows :)

San Quirico d'Orcia

W poniedziałek po południu udałyśmy się do oddalonej o ok. 10 km San Quirico d'Orcia. Na początku wstąpiłyśmy po zakupy do COOP, a później obejrzałyśmy nieduże urokliwe miasteczko. W obrębie starych murów są 2-3 ulice oraz rzadko spotykany element czyli ogród. Mimo chłodu świeciło piękne wieczorne słońce.

Bagni di San Filippo

W poniedziałek pojechałyśmy do term Bagni di San Filippo. Powitał nas "cudny" zapaszek zgniłych jaj ;) W wapiennych "wanienkach" było niewiele osób, pewnie ze względu na pogodę, ale woda termalna była ciepła.

Montalcino

W Montalcino powitała nas wielka czarna chmura deszczowa. Pędziła szybko w stronę Chiesa della Madonna z pobliskich wzgórz, więc uciekałyśmy uliczkami jak najdalej, szukając przede wszystkim jakiejś miłej knajpki aby się rozgrzać i schować przed deszczem. Zaczęło kropić gdy dotarłyśmy do Catedrale del Santissimo Salvatore, czyli ledwie rozpoczęłyśmy spacer. Po sesji zdjęciowej na postumencie ruszyłyśmy stromą uliczką w dół. Był tam zaparkowany mini-samochodzik i minęłyśmy go z dużą obawą, że lada moment zjedzie nam na plecy. Całość akcji obserwowały z balkonu dwa stróżujące psy. Przy głównej uliczce spacerowej wreszcie dotarłyśmy na kawę. Ogrzane na ciele i duchu spacerowałyśmy dalej w stronę Kościoła Św. Eligiusza i dalej - fortecy. Po drodze odbyła się sesja zdjęciowa na, jak to określiła Adelka, "naszej" ławeczce. W kościele odkryłyśmy przy ołtarzu ciekawy wynalazek - stała tam beczka z winem :) a w środku były dwa foliowe pojemniki - w jednym winogrona, a w drugim już pr

Castelnuovo dell'Abate

Z Abbazia di Sant'Antimo przejechałyśmy na sąsiednie wzgórze, gdzie mieści się malutkie miasteczko Castelnuovo dell Abate. Kilka bardzo stromych uliczek oferuje niezwykle malownicze widoki, a brama wejściowa stanowi gustowną ramę dla pięknego toskańskiego krajobrazu w oddali. Miasteczko było całkowicie bezludne; spotkałyśmy tylko dwa leniwe koty, które na nasz widok postanowiły zaprezentować swój koci czar i wdzięk. Zjazd z miasteczka był z górki na pazurki - myślę, że stromizna 15-20% byłaby adekwatnym pomiarem. Zimnno, oj zimno! W Montalcino koniecznie ciepła kawa.

Abbazia di Sant'Antimo

Marylka wyczytała, ze w niedzielę o 11 w Abbazia di Sant’Antimo jest odprawiana msza wraz ze śpiewami gregoriańskimi, wiec plan na ten dzień był jasny - jedziemy! Mimo niskiej temperatury ok 10 stopni, silnego wiatru i ciemnych chmur na horyzoncie ubrałyśmy wszystko co mamy ciepłego i ruszyłyśmy w drogę. Na miejscu było niedużo ludzi czyli dla nas akurat fajnie. Dodatkowo z tego grona część stanowili goście i rodzina dziecka, które przystępowało do chrztu. Msza była spokojna i w fajnej atmosferze; przeor odprawiający mszę był człowiekiem sympatycznym i uśmiechniętym i było widać, że obdarzał rodzinę  chrzczonego dziecka dużym uczuciem. Po mszy obejrzałyśmy przyjemne, jasne i proste wnętrze kościoła oraz alabastrowe kolumny. Kupiliśmy słodkości w benedyktyńskim sklepiku i zwiedziliśmy ogród ziołowy św. Hildegardy z Bingen. Ziołowe mądrości, które stosujemy obecnie jako zwyczajowe, za czasów średniowiecza były dużym odkryciem. Widać jednak jak są skuteczne i dobre dla człowieka, skoro s

Plan na niedzielę

Abbazia di Sant'Antimo, Castelnuovo dell'Abate oraz Montalcino

Santa Fiora i Abbadia San Salvatore

Do Santa Fiora dojechałyśmy i....przejechałyśmy. Byłyśmy już mocno zmęczone i duch w narodzie osłabł. Po drodze zrobiło się zimno, jakieś 13 stopni. Zdziwione, minęłyśmy całkiem duże miasto Arcidosso i wkrótce zrozumiałyśmy, czemu jest takie duże. To po prostu baza hotelowa dla narciarzy, którzy zimą przyjeżdżają szusować na Monte Amiata. Bardzo liczyłyśmy na piękne Santa Fiora, ale po "zaliczeniu" 3 pięknych miejsc trudno sprostać oczekiwaniom. Obrzeża miasteczka były średnio-pięknie-nowoczesne, a choć zamajaczyła się na horyzoncie jakaś starodawna wieża kościoła, nie było absolutnie gdzie zaparkować. Okrążyłyśmy kawałek miasteczka bezskutecznie poszukując dogodnego parkingu i po naradach pojechałyśmy dalej, do Abbadia San Salvatore. Wprawdzie nie mogłyśmy tam liczyć raczej na kawę :) ale na ciszę i spokój klasztoru - chyba tak. O jakże się myliłyśmy! Abbadia San Salvatore to duże i mało ciekawe miasto, a wspomniany klasztor mieści się w samym centrum i w niczym nie przypom

Seggiano

Z Castiglione d'Orcia pojechałyśmy do Seggiano. Zalesiona droga wiła się to w prawo to w lewo ostrymi zakrętami i dało to zabawny efekt. Spodziewałyśmy się miasteczka po naszej prawej stronie, tymczasem w oddali pojawiało się malownicze borgo na wzgórzu raz po lewej a raz po prawej. Zaczęłam przeglądać ponownie mapę, ale wynikało z niej jasno, że mamy prawo oczekiwać jednego miasteczka, nie więcej, tymczasem my widziałyśmy co najmniej dwa ;) To było fantastyczne złudzenie optyczne. Ciekawe czy dało się tak też oszukiwać wrogie wojska w czasie wojny... Stromymi zakrętasami dojechałyśmy na sam szczyt i mały ryneczek. Byłyśmy jedynymi turystami w tym mało zaludnionym miejscu. Mama i Marylka - nasze dzielne "kierownice" ;) wymanewrowały dzielnie w wąziutkich uliczkach i zaparkowałyśmy wzdłuż murów, z pięknym widokiem na toskańskie pola. W tym miejscu odnalazłyśmy też toaletę z widokiem, co znacząco zapunktowało na mojej subiektywnej liście ;) I znowu krążyłyśmy wąziutkimi k